... wreszcie zabrałam się do pisania. Szczerze? Ostatnio mam nawał różnego typu rzeczy i tak jakoś nie mam sił na włączenie tego, nabazgrania czegokolwiek, a potem jeszcze sprawdzania błędów, poprawiania ich i tak dalej i tak dalej...
Pewnie chcecie wiedzieć co takiego robię? Otóż codziennie mam pewną rutynę. Po powrocie do szkoły przykładowo w poniedziałek od razu włączam mój telewizor. I oglądam sobie "Szkołę". Do tego zazwyczaj jem obiad. Później wchodzę na kompa. Oglądam filmiki na YT filmiki różnych youtuberów, jeżeli dodali dzisiaj nowy filmik. Później pogrywam w sso. Najczęściej z Karmel. Gram z h i wychodzę. O 18;00 oglądam "Szpital" i do tego robię lekcje. Po tym najczęściej zostaję już na telewizorze, czasem włączę sobie komputer i odpalam np. simsy. No i wczoraj akurat wieczorem nie było nic ciekawego, a simsy mi się zawieszały, to zajrzałam, a dzisiaj kończę. Więc co, ja idę wykonywać rutynę dalej, może w weekend coś naskrobię. I tak ostatnio nic ciekawego się nie stało. Ale dzisiaj i w poniedziałek nie idę do szkoły. Czemu? Później napiszę :D.
czwartek, 25 września 2014
sobota, 6 września 2014
Zakochałam się *.*
Możecie różnie zareagować na tytuł posta, ale przede wszystkim chodzi mi o to, że zakochałam się w książce *.*! Jeszcze nigdy żadna książka tak mnie nie wciągnęła, a od tej po prostu nie mogłam się oderwać... Przeczytałam ją jednego dnia, wczoraj od 19:20 (?) do 03:30. Ja po prostu nie mogłam przestać ;__; . Wciągnęło mnie bardziej niż ... Wszystko, co dotychczas czytałam!
Ale może powiem o jaką książkę mi chodzi? Bo w sumie wcześniej tego nie zrobiłam... Ach, ja genialna! No cóż, więc daję zdjęcie okładki i opowiem jak ta książka znalazła się w moich łapkach i czemu ją kupiłam, dlaczego mnie wciągnęła i w ogóle, ok ? Fajnie :D.
Wiem, że jest przekręcone, ale dacie sobie radę ^^.
Nudziło nam się z Czają, przed kościołem nie miałyśmy co robić (musiałam iść po tą kartę do bierzmowania ;__;. Tak, dopiero w tym roku, ale nie o tym dzisiaj chcę pisać :P)... Więc poszłyśmy do empiku. Na początku przeglądałyśmy sobie jakieś nowe wystawy, ja zerknęłam na simsy (które, o dziwo, nie wiem czy kupię w ogóle, przynajmniej na razie)... Później poszłyśmy do książek. Kocham przeglądać książki w sklepie, chociaż rzadko jakieś kupuję. Przeglądałam książki. Widziałam tą i 2 pozostałe tomy na najwyższej półce. Zainteresował mnie tytuł i smok na boku książki (polubiłam książki o smokach :3). Chciałam ją sięgnąć, ale nie zdołałam. Nagle skapnęłam się, że na półce mniej więcej na wysokości mojej twarzy leżą te same 3 książki. Trzepnęłam się w czoło i wzięłam 1 część. Przeczytałam napis z tyłu, a że i on mnie zainteresował, zaczęłam czytać następne. Wszystkie tomy bardzo mnie zainteresowały i stwierdziłam, że będę musiała mieć tę oto książkę. Poszłam dalej, a Czaja w tym czasie czytała jakąś książkę. Znalazłam "Zwiadowców". Książka również mi się spodobała, ale widząc liczbę tomów o mało nie wypuściłam książki, a oczy nie wylądowały na podłodze razem z nią. Podeszłam do Czai, oparłam się o półkę na książki, a ona spojrzała na mnie pytająco.
- Padniesz. Znalazłam parę książek, które mi się spodobały, nie? I wiesz co? Na liście marzeń mam już 15 książek.
Spojrzała na mnie dziwnie i zaczęła się śmiać. Uśmiechnęłam się razem z nią. Ale został jeden problem. Jaką książkę kupić pierwszą? Miałam niby 100 zł, ale nie byłam pewna, czy chcę obie naraz. Westchnęłam. Niby "Zwiadowcy" tańsze, ale "Dziewiąty Mag" jakoś tak zaciekawił mnie bardziej. Czaja stwierdziła, że zaraz ma spowiedź i czy możemy już powoli wracać. Ja stwierdziłam, że tak, pójdę po kasę i wrócimy tu i kupię tą książkę, bo na serio mnie korciła. Dobrze zrobiłam, że ją kupiłam! Żadna książka wcześniej nie zafundowała mi prawie wcale nie przespanej nocy. Czytałam ją razem koło 7 h.. Z przerwami 8-9. Jak poszłam spać stwierdziłam, że chcę niedługo następne tomy, bo książka mi się na prawdę spodobała. Po co mi książki z biblioteki, skoro tą mogę czytać nieskończoną ilość razy, a i tak mi się nie znudzi? xD
We wtorek idę po kolejną, a na moje urodziny mam zafundowaną następną. A potem tylko "Zwiadowcy" i mam wolne. A nie, przepraszam, jeszcze Władca :3. I wtedy wolne. Ale zastanawiam się nad Eragonem i chyba jednak będę to też kupować. Na Harrym tak bardzo mi nie zależy jak kiedyś, więc tego raczej nie będę kupować, ale to się zobaczy. Ciekawe ile zajmie mi kupienie tych wszystkich książek? Chciałam też im zrobić jakąś osobną półkę, ale chyba nie mam miejsca gdzie te książki mogłyby stać... Popytam się taty o jakąś wiszącą półkę nad łóżkiem czy coś, ale nie wiem czy się zgodzi. Jak nie - trudno, reszta książek pójdzie do jakiejś szafy, a te będą stały na honorowym miejscu. No przepraszam, ale rzadko czytam moje obecne książki, więc jak pójdą do szafy z gazetami to nawet nie zauważę ich zniknięcia. A te będą na tamtej półce, bo przeczuwam, że często będę je czytać. Ale jeszcze zobaczę jak to wyjdzie.
Zastanawiałam się czy nie powiedzieć wam czegoś o fabule, napisać prolog ... Może was to zainteresuje? Jeżeli jednak nie chcecie tego czytać możecie już wyłączyć stronę, bo więcej tu nie zobaczycie, tylko opis, prolog.
"Ataki trolli, chimer i cyklopów są coraz bardziej zuchwałe. Magiczne kopuły chroniące dziewięć miast tracą moc, smoki zaczynają chorować. Za radą wszechwiedzącej Oriany dwunastu oficerów wyrusza do równoległego świata.
Ariel, lekarz weterynarii i matka ośmiolatki, nie potrafi uwierzyć w słowa tajemniczego Fabiena. Mężczyzna podający się za elfickiego oficera twierdzi, że tylko ona zdoła zaradzić dziwnej epidemii wśród smoków. Czy on oszalał?
Tymczasem Ariel poznaje Croya... Croy jest ogromny. Zielono-złote łuski na jego ciele układają się w fantazyjny wzór. Ma błoniaste skrzydła, krótki i zaokrąglony pysk, jego łapy uzbrojone są w potężne szpony. Pod wpływem dotyku Ariel łuski Croya zmieniają barwę, wtedy on składa ukłon i zaprasza ją do swojego świata. Razem przechodzą bez portal. Komuś potężnemu o czerwonych oczach bez źrenic bardzo się to nie spodoba."
Dlatego między innymi wybrałam tą, a nie inną książkę. A teraz będzie spoiler, dam wam początkowy prolog (chyba, że cała książka to prolog, bo nie jest podzielona na rozdziały, a na początku pisze "prolog" i nie widać że się kończy XD). Zaczynam <3.
" - A jak dolośne, to ziośtane oficelem i bede mieć plawdziwy buźdygan! - seplenił wesoło mały chłopczyk o bardzo błękitnych oczach, siedzący na kolanach piastuna.
- Jasne, Marcus, jasne. - Opiekun pogładził go po czarnej niesfornej czuprynie. - Tylko najpierw musisz dużo się nauczyć. Oficerami zostają wyłącznie najlepsi, chłopcze. Tacy, którzy nie zadzierają nosa i nie grymaszą, gdy trzeba zjeść owsiankę albo iść wcześnie spać. Musisz się jeszcze dużo, dużo nauczyć, mój mały. A przede wszystkim muszą cię polubić smoki. - Twarz piastuna rozjaśnił uśmiech. Marcus był jego ulubieńcem, chociaż dobry opiekun nie powinien nikogo faworyzować.
- Phi! - Dziecko wydęło usta. - I tak ziośtane oficelem! I bede jeździł na śmokach, ziobaciś!
- Marcus, na smokach się n i e jeździ, nimi się dowodzi. Prawdziwy oficer lata na pegazie, a smoki tylko trenuje... do walki, rozumiesz? - tłumaczył cierpliwie piastun; upór tego malca czasem działał mu na nerwy.
- Do bani taki inteleś - wykrzyknął zdenerwowany chłopiec - jak sie nie moźna psielecieć na śmoku! - Teraz był bliski płaczu.
Piastun przytulił go do piersi i pogładził po głowie.
- No to może będziesz urzędnikiem albo sklepikarzem? - zaproponował przekornie.
- Eee, to jeśt dla flajelów! Bede oficielem i pokieluje najwięksią almią śmoków, jaką w ziciu widziałeś!
- Jasne, Marcus. Oczywiście - zgodził się szybko piastun, żeby uciąć spór. "Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiał" - dodał w myślach. - A teraz śmigaj do łóżka i nim doliczę do trzech, chcę słyszeć twoje chrapanie. Mówię serio, Marcus! - Zrobił groźną minę, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Chłopczyk popędził do łóżka, jakby go troll gonił. Chwilę później już we śnie uśmiechał się do pięknego smoka i dosiadającej go osoby. Znowu..."
Teraz tylko wytrzymać parę dni i druga część ;__;. Chcę teraaaaz :C.
czwartek, 4 września 2014
Poof... I po wakacjach...
I teraz to już na prawdę koniec. I teraz musimy chodzić do szkoły... I... ach, może zacznę od początku:
I jak się czujecie? Pierwszy tydzień prawie minął, a mi chodzenie do szkoły nie sprawia takich wielkich problemów jak rok temu, czy dwa lata temu. Teraz chodzi mi się przyjemniej - a przynajmniej na początku. Wreszcie spotkałam wszystkich z klasy, doszły nowe osoby. Ach, jak fajnie.
Chociaż niefajne jest to, że jutro mamy swoją pierwszą już kartkówkę. Ale nie powinnam narzekać. Przypomnę początek 6 kl - "A więc co tam u was w school ?? U mnie ... Nudy, żal . . . Dopiero początek roku szkolnego, a tu już około.. 10 kartkówek i test z matmy! Lol -.- Nie znoszę 6 kl -,- " - ręce opadają. Teraz przynajmniej nie mamy jeszcze nawału tego wszystkiego i żadnego testu. Chociaż niedługo ma być sesja z plusem z matmy. Och, no i zapomniałabym! Na środę za tydzień (przecież nie na tą, Sandra, myśl ;__;) mamy się nauczyć dat. Wezmę kartkę i policzę ile xD. I w połowie się pomyliłam bo ruszyłam kartką... Taaaa.... 26 lat, w tym ja już na pamięć znam z 4, 5. M a s a k r a .
Ale mamy fajną panią od historii i to mnie pociesza. W sumie to na początku wydawała mi się taka... niezbyt, ale opowiada ciekawie i słychać w jej głosie to, że chce jak najlepiej podzielić się z nami wiedzą, żebyśmy dużo zapamiętali... A że ja w pewnym sensie interesuję się historią, to szczególnie chętnie słucham.
I teraz dopiero zauważyłam, że zmieniła mi się czcionka ;__;. Ale że jestem leniwa i nie chce mi się tego poprawiać, to zostawię jak jest. A co się będę jak se mogę xD.
Dzisiaj studiując plan na jutro skapnęłam się że jestem totalnie nieprzygotowana i tępa. Bowiem zauważyłam, dopiero po 18:00, bo dopiero wtedy wypoczęłam fizycznie (a o tym potem), to zauważyłam, że mam jutro technikę i WOS-a. A najlepsze jest to, że to techniki nie mam zeszytu, a do WOS-a kartek A4 w kratkę. Przeszukałam całą moją półkę z książkami i zeszytami do szkoły i znalazłam zeszyt do techniki z zeszłego roku. Na moje szczęście dużo w nim nie pisałam i tylko środek był zapisany. Nie było też połowy kartek, bo poszły na kartki do WOS-a. Ale co tam, niedługo idę kupić zeszyt, a przy okazji ćwiczenia do historii i ten... Może nauczyciel się nie skapnie. A właśnie, co do nauczyciela to muszę wam powiedzieć, że podobno będzie to nasz stary nauczyciel od muzyki w 4-6. Pytanie tylko - czy na prawdę? Jeżeli tak, to fajnie, bo go lubiłam :D. Mamy tak na planie, a że plan się nie myli, to mam pozytywne myśli.
Chociaż te pozytywne myśli nie dotyczą poniedziałku. Jak zobaczyłam plan to zbierałam szczękę z podłogi. Mamy 8 lekcji, a nasza grupa idzie na 07:10. Najchętniej pobiegłabym do dyrektora i go za to zastrzeliła. Chociaż ja się cieszę że to informatyka, gdzie można trochę .. Pospać xD. Mamy takiego nauczyciela, że by nie zauważył, ja go znam xd. Bo mój kolega, który jest w 1 klasie tego samego dnia też idzie na 07:10 ale na .. W-F. Sorry, ale bieganie o tej godzinie? Co to to nie! Jak ja bym biegła i spała równocześnie... Hm, ciekawe jak by to wyglądało... :D
Ogólnie to jak już jesteśmy przy W-Fie to dzisiaj na pierwszej lekcji w tym roku mieliśmy omówienie PSO (zaraz będę pamiętać to na pamięć xd). W pewnym momencie dziewczyny obok mnie i Karmel zaczęły piszczeć, zerkać ze strachem w moją stronę i wskazywać na mnie nie mogąc nic z siebie wydusić. W pewnym momencie, kiedy zaczęłam się bać, że albo coś za mną stoi (przykładowo gościu z piłą, czy z nożem <prędzej z nożem, piłę bym chyba usłyszała xD.>), albo coś, to nagle jedna pisnęła, że mam osę we włosach. Trochę się zdziwiłam, bo, po 1 - co osa by tam robiła? Ani drzwi, ani okna nie były otwarte podczas przerwy, a na poprzedniej lekcji by chyba coś ujrzeli, no nie? Chociaż czy ja się znam? A po 2 - nie czułam w ogóle bym coś w tych włosach miała, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło. Pani gestem pokazała mi żebym podeszła, a więc pomyślałam, że to widocznie prawda bo inaczej zaczęłaby krzyczeć na dziewczyny, że mają się uspokoić. Wytrzepała mi z włosów osę. Słyszałam ją koło ucha. Wylądowała na jej bluzie, a potem odleciała w stronę naszej klasy. Wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć i uciekać, a chłopacy odpędzać osę i cofać się. W końcu Kamila strzepnęła ją z włosów na ziemię, a Wesek na nią nadepnął. Chwycił ją za skrzydło i wyrzucił. Ale i tak każdy widział, że jeszcze dychała. Dziewczyny stwierdziły, że jeżeli jej nie zabije to ona wróci i się na nim zemści, ale się nie przejął. A cała klasa 1 z którą ten W-F mieliśmy zaczęła się z nas śmiać.
Dalej było tylko gorzej. Na drugiej lekcji poszliśmy na dwór. Standardowo - 2 kółka truchtem i 1 marszem. Okazało się, że to jednak nie tak prosto, bo przez wakacje zepsułam sobie kondycję i przebiegnięcie dwóch kółek było dla mnie nie lada wyczynem. Masakra! Ledwo złapałam oddech po jednym kółku - rozgrzewka. No i oczywiście było jeszcze gorzej. Zaczęły się zawroty głowy. Pani zadała nam kółko marszu. Jakoś odetchnęłam i nagle słyszę - 3 kółka truchtu za to, że ją wkurzyliśmy. Myślę sobie - "kiedy?". Kawałek przebiegłam, ale byłam mega zmęczona, prawie przestałam kontaktować, więc szłam. I zamiast 3 kółek truchtu, zrobiłam 1. Nie moja wina, że byłam tak bardzo zmęczona.
Wow, trochę się rozpisałam. Można to uznać jako special z okazji 2 ur bloga? :D Mam nadzieję, że tak. Mam zamiar teraz zrobić notkę ze zdjęciami, bo tak pusto troszku, ale nie mam kiedy ich wrzucić. Musimy żyć.
Oke, to ja kończę, idę się spakować, bo lekcje odrobiłam, ale mimo wszystko torba dalej stoi pusta, i idę oglądać film. To co, paa <3.
I jak się czujecie? Pierwszy tydzień prawie minął, a mi chodzenie do szkoły nie sprawia takich wielkich problemów jak rok temu, czy dwa lata temu. Teraz chodzi mi się przyjemniej - a przynajmniej na początku. Wreszcie spotkałam wszystkich z klasy, doszły nowe osoby. Ach, jak fajnie.
Chociaż niefajne jest to, że jutro mamy swoją pierwszą już kartkówkę. Ale nie powinnam narzekać. Przypomnę początek 6 kl - "A więc co tam u was w school ?? U mnie ... Nudy, żal . . . Dopiero początek roku szkolnego, a tu już około.. 10 kartkówek i test z matmy! Lol -.- Nie znoszę 6 kl -,- " - ręce opadają. Teraz przynajmniej nie mamy jeszcze nawału tego wszystkiego i żadnego testu. Chociaż niedługo ma być sesja z plusem z matmy. Och, no i zapomniałabym! Na środę za tydzień (przecież nie na tą, Sandra, myśl ;__;) mamy się nauczyć dat. Wezmę kartkę i policzę ile xD. I w połowie się pomyliłam bo ruszyłam kartką... Taaaa.... 26 lat, w tym ja już na pamięć znam z 4, 5. M a s a k r a .
Ale mamy fajną panią od historii i to mnie pociesza. W sumie to na początku wydawała mi się taka... niezbyt, ale opowiada ciekawie i słychać w jej głosie to, że chce jak najlepiej podzielić się z nami wiedzą, żebyśmy dużo zapamiętali... A że ja w pewnym sensie interesuję się historią, to szczególnie chętnie słucham.
I teraz dopiero zauważyłam, że zmieniła mi się czcionka ;__;. Ale że jestem leniwa i nie chce mi się tego poprawiać, to zostawię jak jest. A co się będę jak se mogę xD.
Dzisiaj studiując plan na jutro skapnęłam się że jestem totalnie nieprzygotowana i tępa. Bowiem zauważyłam, dopiero po 18:00, bo dopiero wtedy wypoczęłam fizycznie (a o tym potem), to zauważyłam, że mam jutro technikę i WOS-a. A najlepsze jest to, że to techniki nie mam zeszytu, a do WOS-a kartek A4 w kratkę. Przeszukałam całą moją półkę z książkami i zeszytami do szkoły i znalazłam zeszyt do techniki z zeszłego roku. Na moje szczęście dużo w nim nie pisałam i tylko środek był zapisany. Nie było też połowy kartek, bo poszły na kartki do WOS-a. Ale co tam, niedługo idę kupić zeszyt, a przy okazji ćwiczenia do historii i ten... Może nauczyciel się nie skapnie. A właśnie, co do nauczyciela to muszę wam powiedzieć, że podobno będzie to nasz stary nauczyciel od muzyki w 4-6. Pytanie tylko - czy na prawdę? Jeżeli tak, to fajnie, bo go lubiłam :D. Mamy tak na planie, a że plan się nie myli, to mam pozytywne myśli.
Chociaż te pozytywne myśli nie dotyczą poniedziałku. Jak zobaczyłam plan to zbierałam szczękę z podłogi. Mamy 8 lekcji, a nasza grupa idzie na 07:10. Najchętniej pobiegłabym do dyrektora i go za to zastrzeliła. Chociaż ja się cieszę że to informatyka, gdzie można trochę .. Pospać xD. Mamy takiego nauczyciela, że by nie zauważył, ja go znam xd. Bo mój kolega, który jest w 1 klasie tego samego dnia też idzie na 07:10 ale na .. W-F. Sorry, ale bieganie o tej godzinie? Co to to nie! Jak ja bym biegła i spała równocześnie... Hm, ciekawe jak by to wyglądało... :D
Ogólnie to jak już jesteśmy przy W-Fie to dzisiaj na pierwszej lekcji w tym roku mieliśmy omówienie PSO (zaraz będę pamiętać to na pamięć xd). W pewnym momencie dziewczyny obok mnie i Karmel zaczęły piszczeć, zerkać ze strachem w moją stronę i wskazywać na mnie nie mogąc nic z siebie wydusić. W pewnym momencie, kiedy zaczęłam się bać, że albo coś za mną stoi (przykładowo gościu z piłą, czy z nożem <prędzej z nożem, piłę bym chyba usłyszała xD.>), albo coś, to nagle jedna pisnęła, że mam osę we włosach. Trochę się zdziwiłam, bo, po 1 - co osa by tam robiła? Ani drzwi, ani okna nie były otwarte podczas przerwy, a na poprzedniej lekcji by chyba coś ujrzeli, no nie? Chociaż czy ja się znam? A po 2 - nie czułam w ogóle bym coś w tych włosach miała, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło. Pani gestem pokazała mi żebym podeszła, a więc pomyślałam, że to widocznie prawda bo inaczej zaczęłaby krzyczeć na dziewczyny, że mają się uspokoić. Wytrzepała mi z włosów osę. Słyszałam ją koło ucha. Wylądowała na jej bluzie, a potem odleciała w stronę naszej klasy. Wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć i uciekać, a chłopacy odpędzać osę i cofać się. W końcu Kamila strzepnęła ją z włosów na ziemię, a Wesek na nią nadepnął. Chwycił ją za skrzydło i wyrzucił. Ale i tak każdy widział, że jeszcze dychała. Dziewczyny stwierdziły, że jeżeli jej nie zabije to ona wróci i się na nim zemści, ale się nie przejął. A cała klasa 1 z którą ten W-F mieliśmy zaczęła się z nas śmiać.
Dalej było tylko gorzej. Na drugiej lekcji poszliśmy na dwór. Standardowo - 2 kółka truchtem i 1 marszem. Okazało się, że to jednak nie tak prosto, bo przez wakacje zepsułam sobie kondycję i przebiegnięcie dwóch kółek było dla mnie nie lada wyczynem. Masakra! Ledwo złapałam oddech po jednym kółku - rozgrzewka. No i oczywiście było jeszcze gorzej. Zaczęły się zawroty głowy. Pani zadała nam kółko marszu. Jakoś odetchnęłam i nagle słyszę - 3 kółka truchtu za to, że ją wkurzyliśmy. Myślę sobie - "kiedy?". Kawałek przebiegłam, ale byłam mega zmęczona, prawie przestałam kontaktować, więc szłam. I zamiast 3 kółek truchtu, zrobiłam 1. Nie moja wina, że byłam tak bardzo zmęczona.
Wow, trochę się rozpisałam. Można to uznać jako special z okazji 2 ur bloga? :D Mam nadzieję, że tak. Mam zamiar teraz zrobić notkę ze zdjęciami, bo tak pusto troszku, ale nie mam kiedy ich wrzucić. Musimy żyć.
Oke, to ja kończę, idę się spakować, bo lekcje odrobiłam, ale mimo wszystko torba dalej stoi pusta, i idę oglądać film. To co, paa <3.
Subskrybuj:
Posty (Atom)