środa, 1 stycznia 2014

Sylwester!!

  No, gadać, jak się bawiliście na sylwka? ;D Ja dobrze, bo spędzałam go poza domem xd.

   Z rana źle się czułam, gardło mnie bolało, ale że miałam to praktycznie od Wigilii i mi już przechodziło, to nie zwracałam na to uwagi. Jedna tabletka na gardło, i już. Mama zrobiła ciasto... Karpatkę *.*. Lovv <3. Ok. 18.10 wyszliśmy. Uwierzcie mi, że jak szliśmy i wszędzie strzelali, to mój pies tak ciągnął, by stamtąd uciec, że dwa razy prawie mi rękę urwał. A toż to tylko mały pudelek. A siłę ma jak... Doberman...

   Doszliśmy, było koło 19.00. Pomogłam mamie rozpakować siatki, jakie przytargaliśmy ze sobą. Tzn, oni przytargali, bo ja ogłosiłam protest, że nic nie niosę, bo prowadzę psa :3. Na początek okazało się, że kotek gdzieś się schował. Kotek, a w sumie kotka, Mary, tak dobrze się ukryła, że nikt nie mógł jej znaleźć! Nawet myśleliśmy że uciekła i wyszliśmy jej poszukać na dworze, gdzie o mało nie zgubiłam psa >.<. Myśląc, że wyjdzie, zrezygnowaliśmy z poszukiwań. Potem przyszli jeszcze jacyś goście, których kompletnie nie znałam, a z nimi jakaś dziewczyna, ale nie chciała się z nami bawić, a że ja nie mam nawyku odzywania się pierwszej, tak jakoś, więc przystanęłam na rzucaniu spojrzeń i serdecznym uśmiechu. Pomijając ostrą imprezę (gdzie na koniec latały szklanki. No dobra, prawie latały), to po napiciu się (dorosłych) szampana, wyszliśmy na dwór, bez kurtek, a co! :D Nagrałam trochę petard, ale za późno się skapłam, żeby coś nagrać. I to chyba nie był dobry pomysł, wyjść bez kurtki, bo chyba mnie coś chwyta, ale opłacało się, nie pójdę do szkoły xD. Choć w sumie... A dobra, zostawmy ją w spokoju. Potem śpiewaliśmy. Ciocia się ze mnie śmiała, że ją zawstydzam, bo wszyscy się mylili w zwrotce, a ja ją zaśpiewałam, hehe. Ale kiedyś uczyłam się tej piosenki na karaoke, to ją umiem. A dzisiaj (z tego co słyszałam) kot się znalazł. Ale było tak głośno, że nikt jej nie słyszał. Ale nie jestem pewna, nie pytałam. Dobra, to ja kończę, możecie pisać jak to było u was na Sylwestrze, czy był fajny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz