Kupiłam Simbie nową smycz. A właściwie linkę. Ma ona 10 m, podwójna, niebieska, pleciona, ale mocna.
Tak, oczywiście, początek epicki, ale nie mogłam się powstrzymać. Cóż, czyli już wiecie co się stało w tej przerwie, między innymi. Oczywiście była też wycieczka, ale o niej notka dopiero będzie, bo jest strasznie długa i dalej tego nie dokończyłam... owo. No i wakacje, oczywiście. Oy, dużo tego jak na te parę miesięcy mojego błogiego lenistwa i nawet nie włączania tego bloga. Czasem zerkałam z ciekawości, ale nikt nic nie napisał, ale mnie to już nie dziwi. Cieszą mnie chociaż odwiedziny, które czasem się zwiększają. Ale ja nie narzekam, piszę dla siebie, a wy możecie to przeczytać.
Jak myślę o tym, że kiedyś pisałam prawie codziennie, to mam ochotę znów pisać tak często, co... może uda mi się wprowadzić w życie. Postaram się codziennie coś tu pisać, a po paru dniach opublikować. Albo co jakieś 5-10 dni coś naskrobać, żeby coś było. Patrząc na tą długą przerwę od maja do teraz mam ochotę napisać coś długiego, ale nie wiem co to by mogło być. Nie mam też żadnych zdjęć, które mogłyby się przydać do napisania czegokolwiek, ale ... Cóż. Dam radę! A dzisiaj wieczorem może przerzucę jakieś fotki. To co, ja zacznę pisać, zobaczymy jak to wyjdzie.
Co do tej linki... Byłyśmy z mamą jakoś na początku tego miesiąca na rynku. Wracając wstąpiłyśmy do zoologa po karmę dla ryb i psa. I ja dorwałam tą linkę. Mama nie była zbyt zachwycona, ale widząc jak od razu chętniej idę z psem na spacer stwierdziła, że miałam dobry pomysł (phi, zawsze takie mam xD). Mam parę zdjęć, filmików, ale to nie w tej notce, a może w następnej? Albo dodam tu zdjęcia później i poinformuje was o tym? Niee wieem xd. Zobaczy się jak to będzie i ile czasu mi zleci na dodanie tych zdjęć chociażby na kompa. Well...
W zoologu wypatrzyłam ładne rybki. Takie zielone brzanki. Mamie też się spodobały, więc w dniu dzisiejszym w naszym akwarium pływają sobie 2 brzanki z nieśmiertelnym glonojadem (mama go tak nazwała, bo jak na wszystkie nasze rybki on żyje najdłużej...).
Koniec roku szkolnego... Upał, ponad 34 stopnie, a my na słońcu, o 11:00 siedzimy na boisku. Myślałam, że tam zejdę... Oczywiście rozdanie świadectw (nie wiem, czy chcę się tym chwalić XD) i, jak w zeszłym roku, zrobiłyśmy dobry uczynek. W pewnym sensie. No bo to było tak, że jak już chciałyśmy iść do domu, to pani zapytała nas, czy nie mogłybyśmy przynieść parę krzeseł z boiska, bo dużo osób poszło bez tego. Więc łaziłyśmy w tą i z powrotem z dwa razy i dopiero poszłyśmy do domu. Jak w zeszłym roku biegałyśmy za Magdą tak w tym z krzesłami... Suuper. Potem, jak w zeszłym roku, również, poszłyśmy na lody, tym razem też z Karmel. Spędziłyśmy razem z godzinę i się rozeszłyśmy. Na całe 2 miesiące. No, oczywiście, że się spotykamy, oczywiście, ale to nie to samo co w roku szkolnym gdzie widziałyśmy się niemal codziennie.
A w grudniu Czaja mnie do kina zabiera *.*. Zgadnijcie na co! :3 Hobbita xd. Taak, to jest oczywiste, że wtedy wychodzi, więc na co innego by miała? Obiecała mi to już w roku szkolnym, ale teraz jest to potwierdzone. Jezuuu, jaką mam podnietę xD.
Tak myślę, czy jest jeszcze coś takiego, co mogłabym powiedzieć. W sumie tyle się zdarzyło mniej lub bardziej ważnych rzeczy... Więcej mniej, więc... Cóż, poczekam na zdjęcia i na pewno coś tutaj dopiszę. Prawdopodobnie. A na teraz to tyle, dzisiaj wieczorem będą zdjęcia, wiec czekajcie, a jutro albo nowa notka, albo dopowiedzenie do tej.
Cya :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz